ďťż
RSS

smart... :D

Przestrzeń Krakowa


http://allegro.pl/item802..._na_zawsze.html

Wydanie drugie, poprawione.

Szanowny Allegrowiczu.
Jeśli masz już dosyć nudnego, beztroskiego życia, zapomniałeś jak nazywa się Twój psychoanalityk, szukasz racjonalnego powodu do popełnienia samobójstwa czy też bezsennymi nocami zastanawiasz się, na co by tu wydać jeszcze trochę kasy - trafiłeś we właściwe miejsce.
Oferuję Ci przedmiot, który nada Twojemu życiu nowego wymiaru. A może nawet i odrobinę sensu. W skrajnym przypadku zapewni Ci długotrwałą i niestety nieskuteczną terapię w zamkniętym ośrodku dla nerwowo chorych.

Zacznę jednak od początku, byś miał okazję upewnić się, iż dokonujesz właściwego wyboru…

Ta historia jest prawdziwa:

6 stycznia 07. Poranny wyjazd na Pomorze. Po smarta. Wesoło jest w starej, wysłużonej astrze, nie powiem. Kurczak w warzywach (na zimno) smakuje nieziemsko. Troszkę deszczu nie psuje nam humorów ... 20 km przed celem pasek rozrządu odrobinkę się zerwał. Nic to. Do celu niecałe 20 km, dobrzy ludzie mają linkę i niezłą fantazję (nocna jazda na holu z prędkością 100 km/h - do tej pory mam stany lękowe...).

6 stycznia 07 wieczór: a niech tam, fajna knajpka, browarek i dobre papu, hotelik i ... hmm (bez przesady - nic co by wykraczało poza ogólnie przyjęte normy, choć z drugiej strony…szkoda).

7 stycznia 07. Oto on. Smart. Mała, żółta poczwarka spogląda na nas smutnymi oczkami. Troszkę zaniedbana, tu i ówdzie obita, ale ogólne wrażenie dobre. Maskotka przy kluczyku przedstawia smarcika z radosnym uśmiechem na twarzy...Ta maskotka ujęła mnie najbardziej...

7 stycznia 07, odrobinę później. Smarcik już jest mój. Do domku wracamy na raty (moja kobieta zostaje z kumplem w hotelu, jego wraca ze mną smartem). Powody natury obiektywnej.

Jedziemy (pamiętaj, podwiń sobie lewą nogę, to automat....). Pamiętam. Ale zapominam o ręcznym: 300 km autko ciągnie za sobą troszkę przyblokowane kółeczka. Okazało się, że lampka sygnalizująca zaciągnięty hamulec nie do końca świeci. Tzn. świeci, ale na czarno. Cóż. Drobny wypadek przy pracy.

Dalej już bez niespodzianek ??? Kilka km przed domem zamigotał wskaźnik paliwa. Rezerwa. Teoretycznie 2 litry - dojedziemy. Padł 300 m od stacji benzynowej. Było z górki, więc nie mogę tego nawet nazwać pechem.

W domku. Smart przejechał 610 km. Sam. Bez pomocy. Jutro będę się cieszył.

8 stycznia 07. Cóż, trzeba pojechać do pracy. Smartem, a niech tam. 31 minuta jazdy: coś stuknęło i zapaliła się lampka ładowania. Damy radę, akumulator wytrzyma przeca te 20 km....Akumulator tak, ale nie chłodzenie silnika.
Dobra, stoję. Telefon do kumpla; zaraz się zjawią z holem.
Deja vu. Będę znowu holowany ? Nie będę na szczęście, w otworku do wkręcenia haka nie ma gwintu. Spychamy autko do przygodnie poznanego rolnika. Stoi tam do dnia następnego. A ja w tym czasie inauguruję sezon zakupów części do smarta.

9 stycznia 07, około południa, jadę wymienić pasek klinowy. Rolnik ochoczo zaproponował, że za 5 dych sam to zrobi, cobym się nie ubłocił.
Jak powiedział, tak zrobił. Pod smartem spora kałuża oleju.

10 stycznia 07. Już mnie uważają za czubka (w pracy). Do smarta ustawiła się kolejka oglądaczy na firmowym parkingu. Zastanawiam się, czy pobierać opłaty za przejażdżki.

11 stycznia 07 lampka od zaciągniętego hamulca ożyła i świeci. Niezależnie czy jest zaciągnięty, czy nie. W dodatku po wjechaniu na dowolną nierówność zapalają się również lampki od abs i asr i....już nie gasną. Ponieważ nic innego nie przychodzi mi do głowy, resetuję autko, zupełnie tak jak mojego laptopa. Odłączam baterię… Lampki owszem, gasną, ale nie zapala silnik. Nic to: jestem twardy – próbuję do skutku.
Zapalił, za 20 tym razem. I tak mu już zostało.

12 stycznia. Muszę pojechać na Śląsk. Smart ? Hmm, mój kumpel (handlowiec), też ma wątpliwości. Rzucamy monetę - smart.

12 stycznia 2,5 godziny później.
Katowice na widoku, jeszcze kilka km i jesteśmy u celu. Jazda średnia, wieje, nie da się jechać szybciej niż 100 km/h. Stajemy na pierwszych światłach w Katowicach i...już z nich nie odjedziemy...
Padło sprzęgło.
Nie... Telefon po lawetę i do Smart Center. Niedaleko. W Smart Center ciepło, miło, kawusia za free. Będą działać.

15 stycznia 07. Telefon ze Smart Center zastał mnie w ulubionym pubie: facet, który zadzwonił powinien pracować na policji jako posłaniec śmierci (informować rodziny ofiar o śmiertelnych zejściach). Beznamiętnym głosem oświadczył, że smart to kupa złomu, silnik pęknięty, sprzęgło zalane olejem, itd, itp. Co on może zrobić ? A co ja mogę ? Dopiłem piwo. Gdybym wiedział, że to jedno z ostatnich w moim życiu… Poprosiłem, żeby to w kupę poskładali (z nowym sprzęgłem), coś wymyślę.

15 do 19 stycznia: smarta nie ma w domu. Nie powiem, żebym tęsknił za nim (choć mam z tego powodu odrobinę wyrzutów sumienia). W międzyczasie przyszła paczka z zimowymi kołami do smarta. I nowe radio. I parę innych dupereli...W sobotę jadę po Smarta. Pociągiem (pierwszy raz od 7 lat....). Po drobnych 2 godzinach oczekiwania odbieram poczwarkę. Jeździ, choć miły Pan serwisant uprzedził mnie: „nie gwarantuję, że dojedzie Pan do domu”. Poinformował mnie również, że nie mam klaksonu (nie wiem w jakim celu, nie mógł się przecież spodziewać, że takim drobiazgiem mnie dobije).
Wracam: z Katowic do Wrocławia autostradą 4 godziny. Nie, nie z powodu smarta. Po prostu spadł śnieg…Smarkacz trzymał się dzielnie (choć z uporem maniaka starał się wpaść w poślizg). Okazało się, że jest zapowietrzony układ hamulcowy. Drobiazg, dzięki temu kupiłem sobie latarkę, żabkę do odkręcania zamarzniętych korków i 5 paczek kinder bueno).

Dojechałem do domu.

31 stycznia 2007. Smark nadal stoi w garażu. Nie zaglądam często do niego. Założyłem tylko zimowe kółeczka. Od tamtych wydarzeń minęło sporo czasu.

W Smarcie w ciągu tego czasu zepsuło się wszystko. Niektóre rzeczy nawet po kilka razy. Jeśli istniało jakiekolwiek, najmniejsze prawdopodobieństwo, że jakaś rzecz padnie: padała. Jeśli nie istniało takie prawdopodobieństwo: padała również.

Cóż, ma to swoje dobre strony: poznałem chyba wszystkie SmartCenter w Polsce. Zaprzyjaźniłem się z serwisantami. Nie popadłem w alkoholizm, ponieważ nie miałem kasy na gorzałkę. Nauczyłem się cierpliwości. A moje zdolności techniczne osiągnęły taki poziom, że swobodnie mogę poskładać do kupy latający talerz, który niegdyś rozbił się w Roswell.

Jako, że w smarcie wszystko padło, wszystko też wymieniłem (bądź naprawiłem). Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że autko jest sprawne.
Otóż nie jest.
Zapala albo nie zapala. Jedzie albo nie jedzie. Zmienia biegi, albo ich nie zmienia. Wycieka z niego olej, chociaż go nie ubywa. Klimatyzacja jest sprawna ale nie chłodzi.

Czasami przez tydzień działa idealnie. Potem zapala co 3 raz. Potem co 20. Potem nie chce sam zmieniać biegów. Kiedy jadę z tym do serwisu: złośliwie chodzi jak złoto. Doszło już do tego, że jak przejadę 20 km bez awarii zaczynam wietrzyć jakiś podstęp. I przeczucie nigdy mnie nie myli…

Pewnego dnia urwał mi się silnik. Tak po prostu, jak w nędznej, czeskiej komedii.
Innym razem dało się włączyć tylko wsteczny bieg. Nie zraziłem się tym i przejechałem 30 km na wstecznym. Niepotrzebnie: rekord Ginessa to 150 km... Nie lubię jak pada deszcz….żeby zmienić kierunek nawiewu (wentylatora) na szybę, trzeba wyjąć akumulator. Robię to w 2 minuty...
Jest tych smaczków jeszcze sporo. Tych najgorszych nie wymienię, ponieważ ogłoszenie mogą czytać dzieci....
Smart przejechał już niemal 120 tys km. Koszt napraw przekroczył kilkukrotnie jego wartość (początkową, nie obecną....). Płaciłem jednak z zaciśniętymi zębami. Jestem przeca Polakiem, zawziętym, upartym typem.
W większości banków wisi już moje zdjęcie z adnotacją „regulamin pracy naszej placówki nie przewiduje dodatków pieniężnych za negatywne skutki kontaktu z tym osobnikiem”.

Po przeanalizowaniu wszelkich możliwych przyczyn tego stanu rzeczy, doszedłem do wniosku, że mają one podłoże metafizyczne. Ktoś rzucił na niego klątwę, bądź też wyposażył w złośliwą osobowość. Być może mamy tu do czynienia z każdym z w/w zdarzeń. Na egzorcyzmy jednak się nie zdecydowałem. Egzorcyści nie wystawiają faktury VAT.

Dlaczego miałbyś kupić to autko ? Jest ku temu ważny powód.
Otóż ma ono wartość ogromną. Wyobraź sobie, że dajesz go w prezencie znienawidzonej osobie....W białych rękawiczkach, z uśmiechem na twarzy....Po co wydawać kasę na mało finezyjne i oklepane w kryminalnych serialach metody.... Albo zostawiasz go dla siebie. Ale o tym już pisałem.
Zawsze możesz go spalić. Słyszałeś, żeby ktoś spalił swojego smarta ? Masz okazję być tym pierwszym. Poczytne tabloidy na 100% zrobiły by z Ciebie bohatera. I ofiarę...

Nie wiem, czy piszę z sensem, ale mam nerwowe tiki i trochę mi to przeszkadza w obiektywnej ocenie sytuacji....W dodatku głosy, które zazwyczaj słyszę ostatnio recytują chińską instrukcję obsługi maszynki do wybielania zębów (skąd wiem, że chodzi o instrukcję skoro nie znam chińskiego?)....

Do autka dorzucam komplet kół zimowych. Tak, pro forma. Smart i tak nie zechce jeździć w zimie.

Optycznie autko nie wygląda źle. Trochę poobijane plastiki. Wnętrze...jest ładne, co oczywiście jest bez znaczenia. Nie publikuję fotki, ponieważ komornik nakleił swoją nalepkę na obiektywie.
Autko można obejrzeć we Wrocławiu. Albo w dowolnym innym miejscu, w którym właśnie się zepsuło.

Szanowny Allegrowiczu. Zostałeś ostrzeżony.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adwokat.keep.pl